Małgorzata Goraj-Bryll,

dyrektor firmy ISC s.c.

Ukończyła filologię angielską na Uniwersytecie im Adama Mickiewicza w Poznaniu specjalizując się w tematyce irlandzkiej (Recepcja Irlandii w Polsce na przełomie XIX I XX w).

Tłumacz literatury irlandzkiej i angielskiej, autor artykułów prasowych, audycji radiowych i telewizyjnych. Felietonistka różnych pism, ostatnio Rytmy zdrowia.

w latach 1991-1995 żona Ambasadora RP w Irlandii
od 1999 założyła i prowadzi ISC  S.C, centrum zagranicznych szkół językowych.


Blog Małgosi


<=Poprzedni wpis: Po Świętym Patryku...Następny wpis: Niedziela Palmowa i przepis na Szwedzkiego łososia=>

Nieobce Języki Rodziny     dodano 2010-03-23


 

Kursy RodzinneZadzwoniła kiedyś do mnie pewna babcia. „Chcę zabrać wnuki i pojechać z nimi na kurs językowy. Niech poszaleją a ja się też trochę nauczę”. Spotkanie z „babcią” przyniosło mi wiele radości. W drzwiach biura stanęła, młoda, zadbana pięćdziesięciolatka w skórzanej, motocyklowej kurtce. Szybko opowiedziała mi o swoich zmaganiach z angielskim i o wnuczętach których chce zabrać ze sobą w świat, niech mają wakacje a rodzice sobie odpoczną sami. Wypytałam babcię o zainteresowania dzieci, o to co ją samą najbardziej „kręci” i z wielu propozycji kursów wybrałam kilka.


Tak bardzo często zaczyna się moja współpraca z wyjeżdżającymi na kurs. Patrzymy sobie w oczy albo nie. Zdarza się, że przyszły student mieszka na drugim końcu kraju i przyjazd na konsultacje jest niepotrzebnie dołożonym kosztem i choć nie straconym, to jednak dołożonym czasem. Z babcią w motocyklowej kurtce debatowałyśmy o „kursach rodzinnych”.


W moich czasach nazywało się to „wczasy dla matki z dzieckiem”. Kaowiec dawał kredki i farbki, mamy wylegiwały się na leżakach a dzieci tworzyły na papierze swój świat. To co proponują szkoły językowe dla rodzin ma znacznie większą wartość. Zarówno małolaty jak i dorośli każdego ranka wędrują do klas. Dzieci do swoich, starsi do swego towarzystwa, wcześniej dobranego wedle językowych umiejętności a w przypadku dzieci, także i wieku. Popołudniami dzieci w swych międzynarodowych grupach maszerują na zajęcia sportowe, wycieczki, warsztaty, dorośli jeśli chcą mogą im towarzyszyć lub wraz z własną grupą wykorzystać czas na „dorosłe wypady”.


Są szkoły które w tym samym budynku uczą dorosłych i dzieci, więc jeśli ktoś się martwi o pociechę, będzie mógł trzymać rękę na pulsie. Są też niezależne od siebie szkoły młodzieżowe i dla dorosłych które działają na przykład na tym samym kampusie uniwersyteckim, więc odpowiednia odległość od szalonego nastolatka może być zachowana i zarówno dorosły jak małolat korzystać będzie z jakże upragnionej wolności. W kwestii niezależności – otóż wyjazd na rodzinny kurs wcale nie musi oznaczać tego, że mieszkamy w jednym mieszkanku i trenujemy język ojczysty. Wszystko zależy od dojrzałości dziecka i naszych potrzeb. No i jeszcze jedno – wybór języka i kraju. Jest wszystko o czym marzysz. Od rodzinnej Irlandii i pięknych nadatlantyckich miast , przez upalne słońce Malty ze szkołami sensownymi które wiedzą jak zagospodarować czas dziecka i dorosłego, kosmopolityczny Londyn aż po Francję, Włochy, Hiszpanię, Kanadę i Stany Zjednoczone.


I jeszcze jedno – wiek dzieci…. Tu was zaskoczę. Zdarzyło mi się wysyłać w świat wieloosobową rodzinę w której najmłodsze dziecko miało 3 lata. Oczywiście nie katowano dzieciaka lekcjami, ale z zabawy z innymi młodszymi dziećmi bardzo poprawnie zapamiętał kilka podstawowych zwrotów.


Tak więc rodzice i nowoczesne babcie, pamiętajcie, są możliwości rodzinnych wakacji w czasie których wszyscy odpoczną i wszyscy zdobędą nowe umiejętności. Wśród nich, jakże dziś wszystkim potrzebną pewność siebie i językową biegłość.





<=Poprzedni wpis: Po Świętym Patryku...Następny wpis: Niedziela Palmowa i przepis na Szwedzkiego łososia=>

Perfect Kursy Językowe za Granicą, czyli Podróże i Nauka